Zgodnie z obietnica bedzie cos o laotanskim Nowym Roku. W Laosie mamy cztery kalendarze: sloneczy, ksiezycowy, buddyjski i chinski. Mamy wiec cztery sylwestry, z ktorych najhuczniej obchodzony jest ten laotanski, odbywajacy sie w tym roku pomiedzy 14 a 16 kwietnia. Jest to impreza, ktorej w zasadzie nie da sie opisac nikomu, kto jej nie zakosztowal na wlasnej skorze. Laotanczkow ogarnia wtedy prawdziwe szalenstwo radosci przepelnionej alkoholem, usmiechem i jak na ich konserwatywne podejscie do tematu- erotyzmem. Osia calej zabawy jest oblewanie sie hektolitrami wody. Wzdluz ulic, przy kazdym hotelu i restauracji stoja bandy uzbrojone w wiadra, karabiny na wode, szlaufy i LaoBeer, tanczace w rytm laotanskiego techno, saczacego sie z wielkich glosnikow. Oblewaja woda wszystko i wszystkich w zasiegu wzroku ale w przeciwienstwie do polskiego smingusa dyngusa nie sa jedynymi drapieznikami. Na niemal kazdym z setek pick up’ow i ciezarowek, stoja rownie liczne i roztanczone grupy pod wezwaniem dobrej imprezy uzbrojone w beczki pelne wody i worki z woda lub farba. Tak o to CALE miasto oblewa sie woda, czestuje alkoholem i tanczy. Zabawa trwa od poludnia, gdy leniwie wylegaja na ulice pierwsi Laotanczycy- do wczesnych godzin rannych.
W dodatku niemal wszystkie restauracje sa pozamykane, a ich pracownicy siedza przed nimi i wraz z wlascicielami pija i swietuja, zapraszajac co chwile przechodniow na szklanke piwa. I tak przez 3 dni.
Co ciekawe, udaje im sie to wdziecznie polaczyc z duchowa strona tej zabawy. Wszystkie swiatynie w trakcie obchodow nowego roku sa pelne wiernych. Oblewaja oni posagi buddy pieknie pachnaca woda, wymieszana z kwiatami i owocami. Czesto przechodzac pomiedzy nimi, tez bylismy delikatnie skrapiani woda przez laotanskie starowinki, co mialo nam przyniesc szczescie lub ulge naszym spoconym cialom.
Jest to najlepszy Nowy Rok i najlepsza impreza, co sprawdzilismy osobiscie, oblewajac Laotanczykow z ziemi i z platformy pickupa, ktorego dostalismy w noworocznym prezencie razem z butelkami whisky, wodki i wiadrami wody od pijanego Laotanczyka, zapoznanego przed naszym hotelem. Z przyczepy naszego pickupa, podawano napotkanym po drodze lokalsom na skuterach butelki alkoholu- ci sciagali kilka lykow z gwinta, oddawali nam flaszke i jechali dalej.
Zadziwiajace jest tylko, ze nie widzielismy ani jednego wypadku na drogach pelnych pijanych kierowcow, mknacych autami obladowanymi rownie pijana i roztanczona gawiedzia.
PS. Ociekajac woda ruszamy dalej.
PS. PS. Sraczka nie ustepuje, a stoperan sie konczy...
PS. PS. PS. Nowy laotanski rok ma tez mroczna strone. Jako, ze w laosie homoseksualizm jest zabawa popularna i powszechnie lubiana, pedzac na pikapie przypuszczono niejeden zamach na moje genitalia, nie obylo sie tez bez prob calowania i prosby o taniec.